„Pokój temu domowi” mawiano kiedyś biblijnie wykorzystując fatyczną moc języka by pozdrowić jego mieszkańców. Dla niektórych dom jest symbolem całego świata, dla innych miejscem ciągłych powrotów, przynależności rodzinnej emocjonalnej i duchowej, ale to też słowo-klucz, pewna idea. Gdyż tworzy szerszy kontekst znaczeniowy razem z „małżeństwem”, „rodziną” i „partnerem”, obok takich pojęć jak „miłość”, „przyjaźń”, „bezpieczeństwo”, „odpowiedzialność”, „wolność”, „zaufanie”, „zdrowie” i „praca”. Dom to ośrodek życia rodzinnego, wspólnota, miejsce przekazywania wartości, to z domu wychodzi się do Świata i innych ludzi. A im jestem starsza, tym silniej czuję moc i wagę tego fundamentu, będącego podstawą naszej tożsamości.
Historia poetyckiego zadomowienia ma swój początek w „Żywocie człowieka poczciwego” Mikołaja Reja z Nagłowic oraz we fraszce „Na dom w Czarnolesie”, czy choćby pieśni Panny XII z „Pieśni świętojańskiej o Sobótce” Jana Kochanowskiego. Wypada też wspomnieć o Soplicowie z „Pana Tadeusza” Adama Mickiewicza, którego idylliczna wręcz kreacja miała stać się pocieszeniem dla tych, którzy poza domem w szerszym znaczeniu (w tym i dla samego autora). Dom w literaturze jest często ośrodkiem przeżyć jednostkowych, to tak zwane własne miejsce („Noce i dnie” Maria Dąbrowska), swoista skarbnica pamiątek i źródło kształtowania się osobowości człowieka, posiadające swój koloryt, klimat, zapach, a nawet osobliwą barwę powietrza („Prawiek i inne czasy”, „Dom dzienny, dom nocny” Olga Tokarczuk).

Słowniki języka polskiego podają wiele znaczeń słowa „dom”:
1. 'budynek, w którym się mieszka lub pracuje’
2. 'mieszkanie lub pomieszczenie, w którym się mieszka’
3. 'rodzina i ludzie z którymi się mieszka’
4. 'wszelkie sprawy związane z życiem rodziny’
5. 'ród lub dynastia’
6. 'miejsce z którego ktoś pochodzi’
Kluczem do semantyki kulturowej „domu” jest bezsprzecznie idea (za)mieszk(iw)ania, bowiem prawdziwym domem jest obiekt materialny przez kogoś zamieszkiwany. Na znaczenie czasownika „mieszkać” składają się następujące elementy:
(1) przebywać
(2) długo lub na stałe
(3) w przestrzeni oddzielonej od przestrzeni publicznej
(4) z poczuciem bycia u siebie, gdzie się można urządzić wedle własnej woli i być na luzie
(5) zaspokajać swoje najważniejsze potrzeby takie jak sen i odpoczynek, poczucie bezpieczeństwa, bycie z innymi, zaufanymi ludźmi, tworzyć wspólnotę, a obecnie niekiedy też pracując… i tu jako ciekawostkę warto dodać, że dom z pracą kojarzony jest od niedawna; wcześniej praca w domu nazywana była „chałupnictwem”, które często w tekstach otrzymywało wydźwięk negatywny (jako coś gorszego wobec stałego zatrudnienia),
(6) a w przypadku oddalenia się tęsknić do powrotu, chętnie wracając.

To tyle przynajmniej w teoretycznym językowo-literackim wywodzie. Nie wiem jak Wy? Ale osobiście chcę w globalnym zatrzymaniu doszukać się czegoś więcej. Na przykład poszerzenia naszej indywidualnej, a co za tym idzie i zbiorowej świadomości przynajmniej w kluczowych aspektach naszego funkcjonowania. Kto wie, co za chwilę wspólnie osiągniemy i jakie realne zmiany wprowadzimy do naszego życia. Przymusowa izolacja pokazała nam niemalże namacalnie, jak ważna jest faktycznie najbliższa przestrzeń w której żyjemy. Jakby mniej liczy się super samochód (chyba, że ktoś kupił nowy tuż przed pandemią!), drogie ubrania i kosmetyki, potrzebujemy teraz do szczęścia zdecydowanie mniej rzeczy, a więcej treści i prawdziwych wartości. Na szczycie wszystkich rankingów pojawiło się bezpieczeństwo (rodzina i zdrowie były tam już od dawna). Czas zamknięcia, stał się pretekstem do oceny nie tylko kondycji naszych relacji i związków, tego czy otrzymujemy odpowiednią dozę troski, zaufania, wsparcia i miłości. Nastąpił całkiem poważny czas weryfikacji komfortu wnętrz, a posiadanie „dachu nad głową” nabrało jeszcze głębszego znaczenia. Bardzo istotne stało się jak wygląda nasza życiowa przestrzeń, nasz dom, mieszkanie. Jaki mamy widok z okna? Jakie sąsiedztwo? Nagle doceniliśmy ogrody, już nawet nadmiar pracy w nich jakoś mniej straszny. Bo dom to nie tylko enklawa spokoju i relaksu, czy oaza i przestrzeń służąca do odpoczynku, stał się on obecnie miejscem pracy, szkołą, placem zabaw. Musi więc być przede wszystkim funkcjonalny, praktyczny w użytkowaniu, wygodny. Wszystkie te refleksje z pewnością z czasem wpłyną na nasze kolejne decyzje i życiowe wybory, nie tylko w obszarze ewentualnego zakupu lub sprzedaży nieruchomości.
Na koniec skupię się jeszcze na chwilę na samej idei… bo do dziś pamiętam, że gdy wracałam z moją babcią z tzw. miasta (tak się kiedyś mówiło w Poznaniu, gdy wracałaś z centrum, ze sklepu czy urzędu), to ona zawsze otwierając (a w sumie to odkluczając, bo my w Wielkopolsce rozróżniamy w ten sposób drzwi zamknięte od tych zamkniętych na klucz, ale to chyba już temat na inną opowieść) drzwi wypowiadała sakramentalne: „wszędzie dobrze, ale w domu najlepiej”. I wiecie co? Towarzyszyła temu swoista magia. Przestrzeń do której właśnie wchodziłyśmy idealnie współgrała z jej przekonaniami. Ona naprawdę w to wierzyła, tworzyła prawdziwy dom nie tylko ciężką pracą i zaangażowaniem, ale siłą wypowiadanych słów, myśli i przekonań, a nade wszystko ogromem swej miłości. To była dla mnie jedna z najpiękniejszych lekcji w życiu. W rodzinnym domu na Starym Grunwaldzie na zawsze będą tkwić moje korzenie. Mimo że wrodzona ciekawość oraz różne życiowe zawieruchy rzucały mnie to tu, to tam, a czasami nawet w najodleglejsze zakątki Świata; to najważniejsze bo emocjonalne zadomowienie odczuwam na bardzo wysokim poziomie, dzięki temu paradoksalnie wszędzie jestem u siebie. Moja babcia była prawdziwą domatorką, zatem akcję #zostańwdomu zniosłaby nad podziw dobrze. Życzę sobie i nam wszystkim, by moc wypowiadanych z przekonaniem słów płynących prosto z naszych serc, wewnętrzna odwaga, jak również płomień domowego ogniska oświetlały nas i naszych najbliższych w każdym, nawet najtrudniejszym momencie (szczególnie teraz, gdy wszyscy już mocno chcemy lub po prostu musimy wrócić do naszych rutynowych zawodowych zadań poza domem), wszak przecież mówimy też „jestem w domu”, jeśli udało nam się znaleźć rozwiązanie jakiegoś problemu.

Jak na pośrednika z polonistycznym zacięciem przystało,
musiałam o idei „domu” w końcu napisać.
Mam nadzieję, że Koleżanki i Koledzy poloniści
wybaczą mi pobieżne potraktowanie wątków literackich.
Niezmiernie dziękuję za uwagę każdemu Czytelnikowi,
który dotarł do końca tekstu.

Beata Michalska-Kunick