bamber

1. [chłop, szczególnie bogacz wiejski]: Tomkowiak z bogatych bambrów rzekł z przekąsem Buda. Na miejscu poza drobnymi pracami u bambrów nic się nie trafiało. Wyszła za bambra z Żegrza. Narobiła się, bo narobiła, ale biedy nie miała.

2. wyzyw., pogardl. [o kimś ze wsi, prostaku]: I chyba humor stracił, czasy szły niesłychane, byle bamber już się spoufalał…

3. gospodarz, bogaty mieszkaniec wsi: od „Bambrzy” – Polacy pochodzenia niemieckiego, potomkowie osadników przybyłych z okolic niemieckiego Bambergu, którzy w latach 1719-1753 zostali sprowadzeni przez władze Poznania, aby zasiedlić opuszczone wsie.

Kto nie wie skąd pochodzi i komu siebie zawdzięcza,

ten nie odkryje też dokąd pójść powinien.

bp Franz Kamphaus

 

Wiecie, że co czwarty Poznaniak jest potomkiem osadników spod Bambergu? Solidni, gospodarni, pracowici i uczynni wywarli swoją postawą znaczący wpływ na poznańską społeczność. Bambrzy zasłynęli z uporządkowania i pracowitości. To oni nadali ton…, gdyż bardzo szybko dzięki operatywności i ciężkiej pracy potrafili się bogacić, co powodowało też na początku liczne społeczne animozje. Ale pierwotna niechęć do „obcych” jest uzasadniona. W czasie, gdy przybyli na teren Wielkopolski, tu jeszcze ciągle dominowała gospodarka pańszczyzna. A społeczeństwo było dodatkowo przetrzebione – o zgrozo – epidemią i wojnami. Jednak dzięki wspólnej religii (to warunek ówczesnych władz regionu wyartykułowany w szczególnym zaproszeniu namawiającym do osiedlenia się w okolicach Poznania w celu odbudowania populacji) i mieszanym małżeństwom asymilacja nastąpiła jednak bardzo szybko. Co ciekawe z poszanowaniem odrębności kulturowych – np. Bamberki zachowały swoje barwne i bogate stroje, jak również domowe zwyczaje. Wybitny polski etnograf Oskar Kolberg, tak pisał np. o ich zwyczajach kulinarnych: W zamożnych wsiach otaczających Poznań, mianowicie u tak zwanych bambrów, życie nierównie jest wykwintniejsze, a mięsne potrawy, osobliwie wieprzowina, wcale nierzadko pojawia się na stole. Mleko tu, a często i kawa stanowi śniadanie, a czasem i posiłek po obiedzie (podwieczorek). Chleb zwykle bywa kupiony w mieście, toż i bułka (poznańska, podługowata, z dwóch wałeczków ciasta bokami złączonych z sobą złożona), równie jak z napojów, piwo albo wódka. W użyciu tej ostatniej dosyć są umiarkowani, a wyrzekają się jej zupełnie ci, którzy towarzystwa czyli bractwa trzeźwości się zapisali (tak zwani: przysiężni).

Jak widać Kolberg podkreślił zamożność Bambrów oraz fakt, że Bambrzy raczej rzadko sięgali do kieliszka, co musiało ich mocno wyróżniać na tle współobywateli. Raczyli się za to często kawą, co wyjaśnia moje jej serdeczne umiłowanie.

Przybysze z zachodu zasiedlali dawne podpoznańskie wsie, które obecnie stanowią dzielnice miasta. Przyłączono je w latach 1900-1924, a potomkowie osadników z Bambergu stali się integralną częścią społeczeństwa. Ich wkład w rozwój Poznania jest nieoceniony. Bambrzy przynieśli ze sobą nową kulturę rolną, nowe sposoby uprawy ziemi. Rozwinęli przede wszystkim ogrodnictwo i warzywnictwo. Wszystko to stanowiło istotny wkład w gospodarkę tego regionu. Warto podkreślić, że Bambrzy świadomie dążyli do polonizacji. Pierwszą jej płaszczyzną był kościół. Bambrzy duże znaczenie przypisywali uroczystościom w kościołach parafialnych, zatem znajomość języka polskiego była im do tego niezbędna. Drugą płaszczyzną polonizacji była szkoła, a trzecią: małżeństwa mieszane. Przełomem polonizacji był paradoksalnie okres kulturkampfu. Bo gdy Bismarck miał nadzieję na powrót ludności bamberskiej w szeregi narodu niemieckiego, to właśnie Bambrzy protestowali wraz z Polakami przeciwko ograniczaniu języka polskiego w życiu publicznym. Co ciekawe asymilacja następowała tak szybko, że już pod koniec XIX wieku prawie nikt z nich nie deklarował pochodzenia niemieckiego. Lata II wojny światowej nie były łatwe, Niemcy zabierali im majątki i wywierali nacisk by podpisywali niemiecką listę narodową. Lata socjalizmu, gdy niekoniecznie należało się zdradzać z niemieckimi korzeniami, zrobiły również swoje. Władze Polski Ludowej miały wrogi stosunek do osób noszących niemieckie nazwiska. To też fatalny czas dla majątku Trittów bez ich zgody na środku ogrodu postawiono stację trafo, a w dawnych pomieszczeniach restauracyjnych zorganizowano hufiec pracy. Szczęśliwie po roku 89. córki Jerzego i Wiktorii odzyskały pełną kontrolę nad rodzinnym majątkiem, ale niestety nie były już wstanie nadrobić kilku dekad remontowych zaległości. Mimo to, odzyskany dom do dziś jest dla nas symbolem dziejowej i przy okazji rodzinnej sprawiedliwości.

Warto wspomnieć, że 01 sierpnia w wielu poznańskich domach obchodzimy swoje święto – które jest symboliczne i nawiązuje do daty 01.08.1719 roku – kiedy to przybyła pierwsza fala osadników z rejonu Bambergii do Lubonia. Kolejne trzy miały jeszcze miejsce w roku 1730 (Dębiec, Bonin), 1746 (Rataje, Wilda) i 1750 (Jeżyce, Górczyn). Moi przodkowie ze strony mamy osiedlili się na Dębcu (gwarowe Dymbiec, niem. Dembsen), więc łatwo policzyć, że za 9 lat będziemy obchodzić jako ród 300 lat życia i pracy w moim ukochanym Poznaniu.

Na zdjęciu powyżej – przedwojenny restaurator i mój pradziadek Jerzy Tritt (ur. 15.03.1878, zm. 1943) wraz z żoną Wiktorią Tritt (ur. 05.12.1883, zm. 1975) z domu Tabert oraz córkami Stefanią Heleną (ur. 17.08.1914, zm. 2010), Marią Leokadią (ur. 18.11.1915, zm. 29.06.2005) i Martą Janiną (ur. 05.06.1920). Dziewczynka z białą kokardą na zdjęciu obok, to moja ukochana babcia Maria Leokadia Malcherek z domu Tritt. Na zdjęciu z rodzicami jest już starsza i stoi pomiędzy nimi. Dom Trittów (zdjęcia współczesne) był budowany w latach 1879-1885 z czerwonej cegły, nieotynkowany z zabudowaniami gospodarczymi (obecnie wyburzone). Na parterze znajdowała się wspomniana restauracja, w której spotykali się członkowie Kółka Rolniczego, a także mieściła się pierwsza szatnia klubu piłkarskiego „Lutnia Dębiec” (obecnie Lech Poznań!). Klub w fazie tworzenia i pierwszych latach funkcjonowania Trittowie wspomagali finansowo.

Wracając do bliskiego mi tematu nieruchomości, jako ciekawostkę dopowiem, że dziewczynki stoją w swoim przydomowym ogrodzie (tuż obok był ogródek restauracyjny) na tle istniejącego oczywiście do dziś domu przy ul. 28 Czerwca 1956 nr 290 – dawniej ul. Dębiecka (obiekt zaledwie kilkanaście lat temu zmienił właściciela, przechodzi właśnie remont elewacji, a pełni funkcje mieszkaniowo-usługowe, obecnie na parterze mieści się przedszkole).

Przy domu Trittów do dziś zachował się również drewniany krzyż z okresu międzywojennego, został spalony jednak podczas wojny i wniesiony na nowo po jej zakończeniu. 


Obecnie o pamięć i dziedzictwo dba Towarzystwo Bambrów Poznańskich i w tym zakresie robi co może – wydaje książki, organizuje bamberskie święta, z jego inicjatywy powstało nawet Muzeum Bambrów Poznańskich.

dr Beata Michalska-Kunicka

wnuczka Marii Leokadii Malcherek

rzecz jasna z Trittów

Źródła:

Maria Paradowska, Poznań. Zabytki bamberskie, Poznań, 2008.

Joanna i Jerzy Sobczakowie, Poznań – kapliczki przydrożne, Poznań, 2010.

Oskar Kolberg, Wielkie Księstwo Poznańskie, t. 9, seria Dzieła Wszystkie Oskara Kolberga, Wrocław-Poznań 1963.